Auta sportowe mają niewiele zadań. Przede wszystkim muszą być ładne, szybkie i dawać mnóstwo frajdy. W Europie są one jednak dość drogie, a najtańsze opcje nie oferują wystarczających osiągów. Na pomoc przychodzi na szczęście rynek amerykański. Stany Zjednoczone są pełne okazji i znajdziemy tam mnóstwo aut sportowych, które u nas kosztowałaby o wiele więcej. Szczególnie gdy mowa o modelach rodem z USA.
Od lat poszukujemy w samochodach rozrywki i podniesienia poziomu adrenaliny. Dlatego powstały auta sportowe, których celem jest pojechać jak najszybciej. Posiadanie własnego sportowego samochodu to marzenie wielu kierowców, ale twierdzą oni, że w Europie są za
drogie biorąc pod uwagę, to co te samochody oferują. Na szczęście istnieją Stany Zjednoczone, gdzie samochody w znacznej większości są znacznie tańsze i różnica jest na tyle duża, że nawet po wliczeniu kosztów transportu, a także cła, akcyzy, podatku i innych wymaganych opłat można sporo zaoszczędzić. Oto najciekawsze tanie auta sportowe z USA.
Seria Z samochodów Nissana, która rozpoczęła się od Datsuna 240Z dziś urosła do rangi kultowej, dzięki świetnym modelom 350Z i 370Z. Nissan 370Z oferuje dokładnie to czego oczekujemy od japońskiego, kompaktowego coupe. Potężne 3.7 V6 o mocy 331 koni mechanicznych, a w wersji Nismo nawet 344 KM, zgrabne, kompaktowe nadwozie i napęd na tylną oś, który daje pole do zabawy na torach, gdzie nie jest trudno zarzucić tyłem. W zasadzie jedyna wada 370Z to waga, gdyż jest nieco cięższe od podobnych aut, takich jak na przykład Subaru BRZ. Wagę nadrabia jednak świetną mocą, która jest od Subaru większa o ponad 130 koni mechanicznych.
Nissan 370Z świetnie przyspiesza, a do tego jego kompaktowe rozmiary i krótki rozstaw osi pozwalają mu na zapewnienie przyczepności takiej, która absolutnie deklasuje większość amerykańskich samochodów. Adrenalina, piękny wygląd, japońska technika to przepis na świetne auto sportowe i producenci z kraju kwitnącej wiśni udowadniają to od bardzo dawna.
Ktoś powie, że Mustangowi daleko do taniego auta. Jest to częściowo racja, lecz umieściliśmy go tutaj z racji na fakt, iż w cenie, którą zapłacimy za Mustanga otrzymamy samochód, który znacząco wybija się ponad swoją półkę cenową i stanowi świetną alternatywę dla droższych sportowych coupe. Najnowsza odsłona pierwszego w historii amerykańskiej motoryzacji pony cara ma też jedną zaletę, gdy zdecydujemy się na sprowadzenie jej ze Stanów Zjednoczonych. Mowa o silnikach.
5.0 V8 to prawdziwy potwór i apetyt na paliwo ma tak wielki, że jazda tym w momencie gdy paliwo kosztuje po 6 złotych za litr byłaby torturą. 2.3 EcoBoost to według wielu profanacja i nie nadaje się do Mustanga. W Europie na tym gama silnikowa się kończy, lecz w USA mamy dostęp do może i najsłabszego ze wszystkich, ale widlastego silnika 3.7 V6, który wciąż generuje nieco ponad 300 koni mechanicznych. Dla najnowszego Mustanga świetną alternatywą mogą być też starsze generacje modelu, które w Stanach Zjednoczonych nie należą do najdroższych i można je znaleźć nawet za mniej niż 10 tysięcy dolarów za auto w dobrym stanie.
Auta amerykańskie za Oceanem, które myślimy, że będą kosztować krocie i zrujnują nasz budżet przy sprowadzaniu bardzo często nie mają statusu rzadkiego klasyka jak u nas, a starego auta, których wiele na rynku. Dlatego na przykład Chevroleta Corvette możemy znaleźć w naprawdę dobrej cenie. Za auto piątej generacji, która przede wszystkim wyróżnia się stylistyką, gdyż stanowi swoiste przejście między klasyczną Corvette C4, a bardziej nowoczesną, sprzedawaną aż do 2013 roku C6. Auto jest naprawdę spore bo mierzy ponad 4,5 metra, niższe od nawet 10-letniego dziecka z wysokością sięgającą 1200 milimetrów, a całość jest naprawdę lekka jak na swe rozmiary, gdyż waży niecałe półtora tony. Auto może i nie jest na nasze czasy rozsądne, gdyż pod maską znajdziemy silnik V8 o pojemności 5.7 litra. Jego moc to 355 koni mechanicznych, czas przyspieszenia do setki to 4.8 sekundy, a cena jest naprawdę okazyjna. Egzemplarze Corvette C5 w dobrym stanie znajdziemy za trochę ponad 10 tysięcy dolarów. Po przewalutowaniu, dodaniu cła, transportu, podatków, akcyzy itd. wciąż cena okazuje się okazyjna, gdyż za przyspieszające do setki w mniej niż 5 sekund auto, które jest propozycja Chevroleta w segmencie sportowych aut z nieco wyższej półki zapłacimy do 70/80 tysięcy złotych. Brzmi jak propozycja nie do odrzucenia.
Na koniec wzmianka honorowa. Owoc współpracy Toyoty i Subaru z silnikiem typu bokser umieszczonym pod maską to świetna mała, sportowa zabawka. Braki silnika 2.0 R4, który wytwarza 200 KM i zaledwie 205 niutonometrów maksymalnego momentu obrotowego, co pozwala na sprint do setki w niezbyt imponujące 7.6 sekundy auto nadrabia przede wszystkim możliwością do dawania frajdy. Napęd na tył nie stawia się i na torze można świetnie się bawić, dzięki dobrej aerodynamice i układowi jezdnemu, który w tym małym sportowym aucie z Japonii jest na naprawdę niezłym poziomie.